Forum GRONO (NIE) ODKRYTYCH TALENTÓW Strona Główna
Pieśń pożegnalna

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GRONO (NIE) ODKRYTYCH TALENTÓW Strona Główna -> Jednoczęściówki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Phobia



Dołączył: 31 Mar 2007
Posty: 47
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Pon 19:30, 02 Kwi 2007    Temat postu: Pieśń pożegnalna

Powiem tak; mam nadzieję, że mi się udało. Opowiadanie skończone i chciałabym teraz słowa krytyki, na jego temat.
Rodzaj; myślę, że dramat psychologiczny. Ta nowelka opowiada o marzeniach i obawach pewnej nastolatki, której jedynym pragnieniem jest bycie szczęśliwą ze swoim chłopakiem. Miłość jest dla niej sensem życia, jednak nagle pojawiają się jakieś komplikacje, których ona nie potrafi rozwiązać...


"Pieśń pożegnalna"



Pieśń I

Pada deszcz. I wieje wiatr. Czekam już pół godziny na przystanku. Cała przemokłam. Gdzie jesteś? Dlaczego się spóźniasz? Czy jest coś ważniejszego ode mnie? Coś, co mogło Tobie przeszkodzić w przybyciu na spotkanie...?
Wierzę, że jest to spowodowane czymś naprawdę poważnym. Nie przeżyłabym, gdyby okazało się inaczej. Że z powodu jakiejś błahostki musiałeś mnie zostawić na tym chłodzie, nawet mnie nie powiadamiając o tym, chociażby przez SMS.
Nie każ mi tyle czekać i marznąć. Przyjdź wreszcie!

Z tych ponurych rozmyślań wyrywa mnie kobieta. Pyta się mnie o godzinę. Patrzę na zegarek. Trzydzieści pięć minut po czternastej. Czekam na Ciebie już trzydzieści pięć minut... Kobieta jeszcze raz się mnie pyta. Odpowiadam jej, a ona mi dziękuje. Rozglądam się ponownie. Kiedy wreszcie przyjdziesz?!

Zamykam oczy...

*

Otwieram oczy. Widzę, jak szybko podbiegasz do mnie, cały mokry. Wyglądasz na zdyszanego i zawstydzonego jednocześnie. W ręku trzymasz bukiet pięknych róż. Podchodzisz do mnie i wręczasz mi je. Uśmiecham się, a na mojej twarzy pojawia się rumieniec. Przytulasz mnie. Pomimo panującego na dworze chłodu czuję, jak przez moje ciało przebiega fala przyjemnego ciepła...
Całujesz mnie w czoło i przepraszasz za spóźnienie. Mówisz, że musiałeś zostać dłużej w szkole i nie mogłeś mnie poinformować, bo nie miałeś przy sobie komórki. Zapomniałeś jej wziąć. Znów się do Ciebie uśmiecham i mówię, że nic nie szkodzi. Ważne, że jesteś...

Czekamy na autobus. Gdy przyjeżdża, wsiadamy, ustępując najpierw wychodzącej babci. Siadamy obok siebie. Wciąż trzymamy się za ręce. Zaczynasz mi szeptać do ucha, abyśmy po obiedzie jechali do Ciebie. Twoi rodzice wyjechali... Zgadzam się bez zastanowienia.

Wysiadamy. Idziemy, jemy obiad. Na koniec płacisz, choć się temu sprzeciwiam. Ale to nie ma teraz znaczenia. Oboje jesteśmy szczęśliwi. Tak rzadko się uśmiecham... Ale Ty sprawiasz, że czuję się potrzebna. Nie jestem sama. Ktoś mnie kocha. Ty mnie kochasz. I ja Ciebie też...
Jedźmy już do Ciebie, proszę... Tak długo czekałam...

Uśmiechasz się do mnie. Zamykam oczy, chcąc zachować ten widok w pamięci...

*

Otwieram oczy. Wciąż jestem na przystanku. Kolejny autobus odjeżdża, a Ciebie wciąż nie ma... Znów spoglądam na zegarek. Czterdzieści minut spóźnienia...

Chyba mi wybaczysz, jeśli sobie pójdę? Przykro mi, ale po czterdziestu minutach stania w deszczu dochodzę do wniosku, że mnie zignorowałeś. Zawiodłeś mnie. I to nie pierwszy raz. Od paru miesięcy spóźniasz się na każde nasze spotkanie. I przyjeżdżasz dopiero wtedy, kiedy do Ciebie zadzwonię lub wyślę SMS-a. Czy to możliwe, że zapominasz o mnie? Jest coś, co przykuwa Twoją uwagę bardziej, niż ja? Nie przeczę, że nie jestem urodziwa. Ale skoro tyle czasu ze sobą jesteśmy, to chyba znaczy, że kochasz mnie za coś innego... A może...?
Nie. Odrzucam tą myśl. Nie dopuszczam jej do siebie. Jednak im bardziej z nią walczę, tym mocniej do mnie przemawia.
A może Ty już mnie nie kochasz...?

Zamykam oczy, w których gromadzą się łzy...

*

Otwieram oczy. Zaczynam płakać. Widzę, jak się do mnie zbliżasz, niepewnie. Obserwujesz mnie. Jednak w Twoim spojrzeniu nie widzę żalu ani zmęczenia. W ręku trzymasz parasol. Stajesz naprzeciw mnie, z jakiś metr przede mną. Unikasz mojego wzroku. Pytam się Ciebie, czy coś się stało.
Odpowiadasz mi, jąkając się. Nie potrafisz ułożyć normalnego zdania, mówisz zawile. Ale w końcu dociera do mnie sens Twoich słów.
A jednak... Moje najgorsze obawy się sprawdzają...

Mam ochotę płakać. Zamykam zrozpaczona oczy, patrząc, jak odchodzisz...

*

Otwieram znów oczy. Nie ma Ciebie. To nie była na szczęście prawda. Powstrzymuję zbędny płacz. Zimno mi. Postanawiam, że dłużej nie będę tu marzła. Nie czekam dłużej. Najwidoczniej się nie doczekam.

Zadzwonię do Ciebie zaraz z domu. Zrobiłabym to już teraz, z komórki. Ale nie mam pieniędzy na koncie i nie mogę się z Tobą skontaktować.
Ale wierzę, że mi to wyjaśnisz. To musiało być coś naprawdę ważnego...

Ściskam w ręku różę. Z małej rany wypływa krew...
Ból.



Pieśń II

Siedzę na kanapie. Kominek grzeje. Jest ciepło. Ale ja tego nie czuję. W moim sercu panuje chłód. Po tym, jak nie przyszedłeś na spotkanie, wątpię, czy mam ochotę nawet z Tobą rozmawiać. Poczułam się zlekceważona. I wciąż się taka czuję. Od umówionego czasu minęła już godzina i nie dostałam od Ciebie żadnej wiadomości.

W końcu się przełamuję. Podnoszę słuchawkę. Wykręcam numer.
Czekam...

Zamykam oczy w nadziei, że zaraz odbierzesz...

*

Otwieram czy. Odbierasz. Pytasz się, kto mówi. Odpowiadam. Cieszysz się, ale zaraz zaczynasz mnie przepraszać. Mówisz, że bardzo Tobie przykro, ale nie mogłeś przyjść. Rozchorowałeś się. Rodzice zabrali Ci komórkę i nie pozwolili zadzwonić z domowego.
Po chwili proponujesz mi, żebyśmy spotkali się za tydzień. Jeśli coś Ci wypadnie, poinformujesz mnie. Zgadzam się bez zastanowienia. Jestem już spokojna. I szczęśliwa...
Moje obawy jednak nie były słuszne...

Naszą rozmowę przerywają jakieś głosy, które słyszę w słuchawce. Szybko mi mówisz, że kończysz i przerywasz połączenie. Domyślam się, że to rodzice...

Zamykam oczy, marząc, aby nadszedł już następny tydzień...

*

Otwieram oczy. W słuchawce nadal słyszę głuchy dźwięk sygnału. Najwidoczniej nikogo nie ma w domu... Mam dzisiaj pecha. Zrezygnowana, powoli oddalam słuchawkę od swojego ucha. Chcę już ją odłożyć.

Nagle słyszę, że ktoś odbiera. Z radością z powrotem przykładam słuchawkę do ucha i witam się. Jestem szczęśliwa, bo wreszcie nawiązuję z Tobą dzisiaj kontakt... Nareszcie mi wyjaśnisz swoją nieobecność.
Niestety, to nie Twój głos. Odzywa się dorosła kobieta. Twoja matka. Nigdy nie darzyła mnie sympatią. Jak usłyszała, że to ja mówię, jej ton stał się nieprzyjemny. Pytam się jej, czy jesteś i czy mogłabym z Tobą porozmawiać. Zdziwiona odpowiada, że jej syn powinien być teraz na spotkaniu ze mną.

Nic z tego nie rozumiem. Powiedziałeś mamie, że idziesz na spotkanie ze mną? Ale dlaczego się nie pojawiłeś?
Może coś się stało...?
Jakiś wypadek...?

Chcę się jej zapytać, o której wychodziłeś. Może zrobiłeś to dopiero niedawno i mogłabym jeszcze pojechać. Ale Twoja matka nagle podnosi głos. Zaczyna na mnie krzyczeć, że jak sobie robię jakieś żarty, to żebym dała sobie z tym spokój. Wolę nie wdawać się w dyskusje z nią. Grzecznie jej dziękuję i proszę, abyś skontaktował się ze mną, jak wrócisz do domu.
Ona chce jeszcze powiedzieć mi coś niemiłego, ale udaje mi się szybko odłożyć słuchawkę.

Gdzie jesteś? Co się z Tobą dzieje? Powiedziałeś matce, że idziesz się ze mną spotkać, ale się nie pojawiłeś...
Czyżbyś oszukał nas obie?
Teraz czuję się nie tylko zlekceważona. Czuję się podle wykorzystana. W nieznanym mi celu. I to przez Ciebie. Przez człowieka, którego kocham najbardziej na świecie...

Rana nie uschła. Krew nie krzepnie...
Pieczenie.





Pieśń III

Wychodzę z domu. Znów idę na przystanek. Staram się nie myśleć o Tobie, jednak wciąż mam nadzieję, że tam Ciebie spotkam. Złudną nadzieję. Nie ma Ciebie. Czekam przez chwilę na autobus.
Zanim przyjedzie, rozglądam się dookoła. Może jednak się pojawisz? Nie zdążyłam się zapytać Twojej matki, o której wyszedłeś z domu. Może było to na kilka minut przed moim telefonem...?

Im dłużej o tym myślę, tym bardziej moje serce oddala się od Twojego...

Zamykam oczy...

*

Otwieram oczy. Przyjeżdża autobus. Staję przy otwierających się drzwiach. Wysiada ciężarna kobieta, prowadząca wózek z małym dzieckiem. Dziecko obdarza mnie długim, tajemniczym spojrzeniem. Tak, jakby mi mówiło coś o Tobie...
Niestety, nie nadążam z odczytaniem znaczenia tego przeszywającego wzroku. Muszę szybko wsiąść do autobusu. Siadam. Ciągle patrzę w okno...

Nagle widzę Ciebie. Nie jesteś sam. Idziesz z jakąś dziewczyną, obejmując ją w talii...
Krzyczę. Ludzie w autobusie patrzą na mnie. Nie zwracam na nich uwagi. Oni nie rozumieją mojego cierpienia, którego nie potrafię stłumić w sobie.
Dlaczego...?

Płaczę. Zamykam oczy, chcąc wyrzucić ten widok ze swej pamięci...

*

Otwieram oczy. Wciąż stoję na przystanku. Autobus przyjeżdża i się zatrzymuje. Chcę wsiąść, ale nagle ktoś z niego wychodzi. Kobieta z dwójką dzieci. Jedno jest starsze. Ono obdarza mnie tym samym spojrzeniem, co w moich myślach...
To dziecko coś mi o Tobie mówi.
Ale nie chcę wiedzieć, co. Szybko odrywam od niego swój wzrok i wpadam do autobusu. Nie siadam. Staję tyłem do okna, aby nie patrzeć.

Boję się... Czekam, aż autobus stanie na przystanku, który jest moim celem. Unikam wpatrywania się w miasto przez okna.
Nie chcę Ciebie widzieć. Jakkolwiek, z kimkolwiek.

Autobus się zatrzymuje. Wysiadam. Zaczynam się rozglądać, wbrew swemu wcześniejszemu postanowieniu.
Zatrzymuję się.

Czy mi się wydaje, że widzę Ciebie...?

Zamykam oczy z niedowierzania...

*

Otwieram oczy, chcąc przekonać się, czy się nie mylę. Nadal Ciebie widzę. Rozmawiasz z kolegą. Jeszcze mnie nie zauważyłeś. Nie wiem, co robić. Chcę Ciebie unikać, ale teraz, gdy się spotykamy, powinniśmy sobie coś wyjaśnić.

Wołam Ciebie. Rozglądasz się i w końcu mnie dostrzegasz. Uśmiechasz się i podchodzisz, wcześniej przepraszając na chwilę kolegę. Obejmujesz mnie i całujesz delikatnie w usta. Zaczynasz coś mówić. Ale ja Ciebie nie słucham. Między nami już nie ma tego samego uczucia...
Pytasz się mnie, czy coś się stało. Ale ja nie wiem, jak mam odpowiedzieć...

Nie zrozumiemy się. Zamykam oczy...

*

Otwieram oczy. Wciąż rozmawiasz z kolegą. Zastanawiam się, co zrobić. Po chwili postanawiam, że Ciebie nie zawołam. Już chcę odejść, ale nagle Ty mnie dostrzegasz.
Dlaczego na Twojej twarzy maluje się strach i niepokój?
Nie odrywamy od siebie wzroku. Kolega zapewne pyta Ciebie, czy coś zobaczyłeś. Odpowiadasz mu, że musisz na chwilę go zostawić, po czym podchodzisz do mnie. Stajesz przede mną i prosisz, żebyśmy przeszli kawałek dalej, tam, gdzie nie ma wielu ludzi. Zgadzam się niepewnie.
Patrzysz mi w oczy. Boisz się, widzę to. Choć starasz się to ukryć... Mówisz mi, że musimy poważnie porozmawiać. Pytam się Ciebie, o czym. Odpowiadasz mi, że o nas.
W mojej głowie zaczynają się gromadzić różne myśli, których nie chcę do siebie dopuścić.

Kontynuujesz. Słucham uważnie Twoich słów. W Twoim głosie wyczuwam smutek i trochę żalu. Jesteś śmiertelnie poważny. To, co do mnie dochodzi, jest dla mnie nie do pojęcia. W moich oczach gromadzą się łzy. Kładziesz swoją dłoń na moim ramieniu i prosisz, żebym nie płakała. Przekonujesz mnie, że znajdę kiedyś kogoś lepszego, niż Ty...
Ale Ty kłamiesz. Wiesz dobrze, że tak nie będzie. Poświęciłam się temu uczuciu zbyt mocno, abym mogła teraz tak po prostu je skończyć. Niestety, Twoje słowa niszczą nasz związek.

Próbujesz mnie pocieszać, ale ja gwałtownie odsuwam Twoją rękę. Brzydzę się Tobą. Nienawidzę Ciebie. Za to, że mnie okłamałeś i zrujnowałeś moje życie. Odwracam od Ciebie wzrok i zatrzymuję go na Twoim koledze, który ciągle się nam przypatruje.
Kolega...?
Mówię tobie wszystko, co o Tobie myślałam kiedyś i co czuję teraz. Przypominam Tobie, że byłam z Tobą szczęśliwa. Wiedz, że naprawdę Ciebie kochałam. I miałam nadzieję, że tak pozostanie do końca...

Odchodzę.

Wykrwawiam się. Jestem słaba...
Żal.





Pieśń IV

Wpatruję się w dół. Jest ciepło i słonecznie. Na niebie pojawiła się tęcza. Ale ja nie potrafię się cieszyć prostymi sprawami. Pogoda, która szybko się poprawiła po strasznej ulewie, wcale nie odzwierciedla mojego nastroju i moich uczuć.
Czuję się osamotniona. Bezbronna. Bezradna. Opuszczona. Niekochana. Niepotrzebna...
Po co mam dłużej żyć? Wolę umrzeć, niż żyć w takim cierpieniu.
Smutek...

Zaczynam płakać. Boję się. Zamykam oczy...

*

Otwieram oczy. Na dole są kamienie. One będą moim nagrobkiem. Dotykam dłońmi barierki. Nie chcę umierać. Ale nie widzę innego rozwiązania. Zbliżam się...
Nagle słyszę Twój głos. Odwracam głowę w stronę ulicy, skąd dobiegasz. Chcesz mnie powstrzymać. Krzyczysz, abym nie robiła głupstwa.
A ja wciąż mam nadzieję, że coś z nas jeszcze będzie...

Gdy jesteś już przy mnie, obejmujesz mnie i przepraszasz. Mówisz, że nie chcesz, aby coś mi się stało. W Twoim głosie wyczuwam szczerość. Tak, jakbyś nadal mnie kochał.
Nie wiem, jak mam reagować. Nie wiem, czy wciąż Ciebie kocham, czy już nienawidzę... Nie wiem, czego chcę.

Zamykam oczy, zastanawiając się, co ze sobą zrobić...

*

Otwieram oczy. Nie słyszę Twojego głosu. Patrzę w stronę ulicy, ale Ciebie tam nie ma. Nie dziwię się temu. Nie obchodzę już Ciebie. Zraniłeś mnie. Jednak ja wciąż nie wiem, co do Ciebie czuję. Chciałabym, aby dzisiejszy dzień okazał się głupim snem, koszmarem. Niestety, ten horror ma miejsce naprawdę.
Chcę się Tobą brzydzić. Chcę o Tobie zapomnieć. Aby tak nie cierpieć. Aby nie pamiętać...

Nie zastanawiam się dłużej. Nie mogę się rozmyślić. Tylko w ten sposób zaznam tak potrzebnego mi w tej chwili spokoju. Wiecznego spokoju...
Podchodzę do barierki i przechylam się.
Czuję, jak w moją twarz uderza silny wiatr. Skały na dole są coraz bliżej mnie...

Zamykam oczy...

*

Słyszę nagle Twój głos, który dobiega z dołu. Otwieram oczy. Widzę Ciebie. Podbiegasz w ostatniej chwili. Uderzasz mnie, tak, abym poleciała na bok i się nie zabiła. Ląduję na kamieniach i lekko się turbuję.
Podchodzisz do mnie i mnie przytulasz. Prosisz, abym zapomniała. Żałujesz. Szepczesz mi, że wciąż mnie kochasz.
Jestem Tobie wdzięczna.

Każdy musi czasem cierpieć, aby zrozumieć, co jest dla niego najważniejsze...

Zamykam oczy, wtulając się w Twoje ciepłe ciało...

*

Otwieram oczy. Słyszę Twój głos, ale nie widzę Ciebie. Twoje krzyki są nade mną. Na dole widnieją jedynie zimne, ostre skały.
Spóźniłeś się...

Zamykam oczy, a po moich policzkach spływają łzy...
Umieram.

Ale wciąż Cię kocham…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Emilly



Dołączył: 24 Mar 2007
Posty: 1083
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: spodziemi

PostWysłany: Pon 22:38, 02 Kwi 2007    Temat postu:

ładnie.
w niektóych miejscach sprawiało wyrażenie wymuszonego.
ale trafia do mnie.

drań!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mondrala



Dołączył: 31 Mar 2007
Posty: 400
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Ze Stumilowego Lasu

PostWysłany: Sob 21:16, 07 Kwi 2007    Temat postu:

Hm.
Szybko się czyta, nie powiem.
Ale... czegoś mi tu brakuje. Ładnie napisane, ale ni do końca to. I rzeczywiście sprawia wrażenie wymuszonego...
Niemniej, gratuluję! Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GRONO (NIE) ODKRYTYCH TALENTÓW Strona Główna -> Jednoczęściówki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy